Arya
nie żyje. Arya. Nie żyje. Te słowa odbijały się w jego
głowie przez dłuższą chwilę, ale nie miały żadnego znaczenia. Jego umysł bronił
się przed tym. To nie jest prawda - szeptał - Nie wierz w to.
Więc nie wierzył. Usłyszał głośne chrząknięcie,
szybko podniósł wzrok. Ujrzał Strażnika Granicy, wpatrującego się w niego z
niepokojem.
-
Eragon-elda... Zostawię was teraz samych - spojrzał na niego jeszcze raz, tym
razem z wahaniem w oczach, przyłożył dłoń do piersi jednocześnie kłaniając się
i ruszył do drzwi. Eragon usłyszał, jak Murthag mówił do jednej ze służących,
by zaopiekowała się gościem, ale sam nie potrafił się ruszyć ani nic
powiedzieć. Patrzył się przed siebie pustym wzrokiem. Próbował się jeszcze
przed tym bronić, ale bramy jego świadomości nie były już zabarykadowane.
Straszna rzeczywistość próbowała się przez nie przebić i w końcu bramy zostały
wyważone. Eragon zaczął dygotać na całym ciele. Nie potrafił tego opanować. Nie
próbował - poddał się rozpaczy. Nie zauważył nawet, że Murthag podszedł do
niego, dopóki ten nie położył ręki na jego ramieniu i spytał:
- W porządku?
Długa cisza. Szept.
- Arya...nie
żyje. - Dopiero po wypowiedzeniu tych słów na głos uwierzył. Eragon przestał
czuć ciężar ręki Murthaga na swoim ramieniu. Przestał czuć własne ciało.
Przestał czuć cokolwiek. Opadł bezsilnie na kolana. Murthag szybko zareagował,
obejmując go ramionami, by się nie przewrócił. Wyciągnął z niewielkiej
kieszonki ukrytej na piersi małą buteleczkę i podał ją bratu.
- Weź, to
faelnivr. Rozluźni cię i rozjaśni umysł.
Eragon wypił jednym haustem zawartość buteleczki.
Niemal natychmiast wyostrzyły mu się zmysły. Poczuł też, że dopiero teraz był w
stanie otworzyć swój umysł przed Saphirą. Wcześniej musiał podświadomie się od
niej odciąć.
"Eragonie,
co się stało?" spytała zaniepokojona Saphira, gdy tylko poczuła obecność
Jeźdźca. Nie odpowiedział, co tylko nasiliło niepokój smoczycy. Wdarła się do
jego umysłu. Emocje, które nim targały, sparaliżowały ją, jednak po chwili
Jasnołuska otrząsnęła się i jeszcze szybciej szukała przyczyny, która mogła
wywołać te uczucia. Znalazła. Eragon ponownie poczuł szok, który tym razem był
tylko odbiciem tego, co poczuła Saphira.
"Eragonie."
Nie musiała dodawać niczego więcej. Eragon i tak zrozumiał. Pojął jednocześnie,
co muszą w związku z tym zrobić.
"Wiesz,
że cię kocham" powiedział.
"I ja
ciebie" wtrąciła szybko smoczyca.
"Rozumiesz
mnie najlepiej na świecie" kontynuował brunet. "Na pewno wiesz już,
co musimy zrobić."
"Tak,
mój mały. Wezwij Strażnika Granicy. Będę za kilka machnięć skrzydeł w Sali
Jadalnej. Razem wszystko przedyskutujemy." Eragon odebrał jeszcze obraz
smoczycy wzbijającej się w powietrze, zanim ta przerwała połączenie. Znów miał
jakiś cel, stanął więc z nową energią na nogi.
- Eragonie?
- Tak,
bracie?
- Pytałem,
czy już ci lepiej i czy mogę zostawić cię samego - Murthag zmarszczył brwi,
jakby sam wątpił w to, czy rozsądnie byłoby opuszczać brata.
- Powiedzmy, że mam teraz coś do zrobienia i zamierzam
skupić się chwilowo tylko na tym. Nie czas na uczucia. Ale proszę, zostań ze
mną, mam ci coś ważnego do powiedzenia. Ach, właśnie - przypomniał sobie nagle -
trzeba odnaleźć Strażnika, będzie potrzebny.
- Poprosić
służącą, by po niego poszła?
- Nie, poproszę
go o zejście do Sali Audiencyjnej w myślach. Będzie szybciej. My też już tam
chodźmy.
Po paru minutach znaleźli się na miejscu. Czekała
już na nich Saphira oraz Cierń, który nie chciał zostawać sam na zupełnie
nieznanym terenie. Chwilę później dołączył do nich elf.
- No cóż,
przede wszystkim chciałbym, abyśmy wspólnie ustalili, co należy teraz uczynić -
powiedział Eragon po dłuższej chwili milczenia.
- To chyba
oczywiste, Eragon-elda. Wraz z Bjartskular musicie wrócić do Alagaesii -
odezwał się elf.
- Jak masz na
imię? - spytał go Eragon, a kiedy usłyszał w odpowiedzi "Lethian",
kontynuował - Posłuchaj, Lethian. To nie jest takie proste. Mamy uczniów,
których nie możemy zabrać ze sobą - nie są jeszcze wystarczająco wyszkoleni, a sami
też nie mogą zostać. Muszą się cały czas uczyć, a bez nauczycieli nie będą
mieli żadnych szans.
- Przecież
nie jesteście jedyny... - próbował zaprotestować Lethian, ale Eragon mu
przerwał. Doskonale wiedział, co chce powiedzieć elf, lecz obawiał się, że
Murthag może tego dobrze nie przyjąć.
- Nie, nie
jesteśmy jedynymi, w pełni wyszkolonymi Smoczymi Jeźdźcami - powiedział
dobitnie, patrząc przy tym na brata. Murthag początkowo patrzył tylko nieufnie,
o co może chodzić Eragonowi, ale teraz oczy zaczęły mu się rozszerzać,
mimowolnie otworzył szeroko usta. Zaczął się cofać, kręcąc jednocześnie głową.
- Nie, nie,
nie. Eragonie, wiesz, że nie mogę. Nie nadaję się - jęknął.
- Murthagu,
proszę cię! Przecież to nie będzie na zawsze! Będą ci pomagać elfy i
Eldunari... Poza tym Fristaya i Orofanel nie sprawiają żadnych kłopotów, szybko
się uczą i są posłuszni. To będzie proste.
- Nie,
Eragonie, nie mogę! Ja nigdy nikogo nie uczyłem, ja...ja...
-
Przynajmniej to przemyśl, dobrze? Przemyśl i daj mi znać dziś wieczorem, tyle
chyba możesz dla mnie zrobić? - z nadzieją w głosie spytał Eragon, patrząc
wyczekująco na starszego brata.
- Dobrze,
dobrze. Niczego ci nie obiecuję, ale przemyślę to- odparł nadal niezadowolony
Murthag, wspiął się zgrabnie na Ciernia i razem odeszli korytarzem, prowadzącym
na ogromny taras, z którego mogli polecieć do swojej kwatery.
- Dziękuję
ci, Lethianie, możesz na razie odejść. Wszystko teraz zależy od mego brata, nie
sensu na razie obmyślać planu podróży.
Elf ukłonił się i wyszedł, a Eragon został sam z
Saphirą. Spojrzał na nią i ból wrócił ze zdwojoną siłą. Podbiegł do smoczycy i
przytulił się mocno do jej szyi. Łzy ciekły mu policzkach, ale nie dbał o to.
Wyrwał mu się zduszony krzyk.
"Cicho,
mój mały, cicho" wyszeptała Saphira. Eragon wspiął się na jej grzbiet, a
smoczyca zaczęła mu śpiewać elficką kołysankę, do której dołożyła odrobiny
magii. Natychmiast zasnął.
~~~
Od ostatniej notki minęły 3 miesiące - łał! Nie będę się z tego tłumaczyć, każdemu może się zdarzyć. Ale teraz do Was wróciłam z nowym rozdziałem - w końcu zacznie się coś dziać! Mam nadzieję, że właśnie tak to odbierzecie...
No nareszcie :) a już myślałam, że opuściłaś nas na wieki :D rozdział naprawdę ciekawy, ale powiedz, błagam, że ta dziewczyna żyje :) proooszę :)
OdpowiedzUsuńJuhuuu!! Jest rozdział ;D *człowieczek się cieszy*
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo, (...), bardzo podobał mi się opis emocji Eragona. Widać, że się przy tym starałaś. Oprócz tego typowe, braterskie zachowanie Murtagha. Cudo!!
No w końcu! :) Ale i tak cuuudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJedna taka mała uwaga - książkowy Eragon nie był blondynem :). Miał brązowe włosy, lekko kręcące się na skroniach i brązowe oczy. (Potrafię czytać miedzy wersami, co? :D)
Podoba mi się. Masz potencjał i bez wahania nadajesz się do tego fachu.
OdpowiedzUsuńhttp://the-eighth-color-of-the-rainbow.blogspot.com/
+ obserwuję i liczę na rewanż.
Fantastyczne! Wspaniałe opowiadanie, wciąga. Miło się czyta.
OdpowiedzUsuńwpadnij czasem
http://tajemnicedylana.blogspot.com/
Jeśli chodzi o mnie - absolutnie talent w pisaniu.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój styl pisania :3 Masz ogromny talent. Nie zmarnuj tego! Na pewno wejdę tu jeszcze nie raz. :3 Zapraszam do siebie psychiczny-swiat-paulinka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWow ! Genialne !!! Masz talent ! Dziewczyno !!! Ogarnij się i dawaj dalej ! ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! :D
Czekam...
OdpowiedzUsuń...
...
...
...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńOch, to jest świetne. I proszę o więcej!
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na więcej...
OdpowiedzUsuńTwoje notki mają w sobie to "coś", co nie pozwala mi przestać czytać :)
Zapraszam do siebie
Zawitaj do krainy, gdzie legenda ożywa...
Witaj, strudzony wędrowcze...
cillianna-i-kai.blogspot.com
Nominowałam Cię do Liebster Award i The Versatile Blogger Award. Na moim blogu linki do odpowiednich postów dotyczących wyżej wspomnianych wyróżnień znajdziesz w zakładce O mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i życzę udanych wakacji!
Tylko bez.
Pojawiła się ocena Twojego bloga na ostrze-krytyki.blogspot.com. Zapraszam do przeczytania i skomentowania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Nessa.
Chciałam przeczytać, bo fajny masz soundtrack... ale w prologu przeraziła mnie szkodliwa dla mózgu interpunkcja, niepoprawny sposób zapisywania dialogów... i postać, która uśmiechała się ledwo słyszalnym szeptem.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za szczerość. Wiesz, skoro przeczytałeś/aś sam prolog, to nie dziwię się, że mógł Cię zniesmaczyć. Chyba powinnam go w końcu poprawić...
UsuńSerio? Napisałam, że ktoś uśmiechał się szeptem? xD