Drżącą ręką dotknął lustra i wyszeptał:
- Draumr
kópa...
Przez chwilę nic się nie działo, jednak po paru
sekundach powierzchnia lustra zafalowała i ukazał się na niej obraz dużej
komnaty. Elfy dawno temu wyśpiewały z największej sosny w Du Weldenvarden
przepiękny pałac, a ta komnata musiała być jego, jak przypuszczał Eragon,
najwspanialszą częścią. Gałęzie przeplatały się między sobą, tworząc
niesamowite wzory. Spomiędzy nich wychylały się niepewnie róże herbaciane. W
ten sposób były utworzone sufit i trzy ściany. Czwartej nie było, zamiast niej
był wysoki i szeroki otwór częściowo przesłonięty firanką z bluszczu. Eragon
podejrzewał, że za tym oknem musi kryć się balkon ze wspaniałym widokiem na
całą Ellesmerę.
Chłopak był tak zafascynowany oglądaniem
komnaty, że nie zwrócił zupełnie uwagi na postać stojącą w kącie, w cieniu
pokoju. Dopiero kiedy postać odchrząknęła, Eragon uzmysłowił sobie, że stoi z
szeroko otwartą buzią. Zamknął ją prędko i przykładając dwa palce do ust w
elfickim pozdrowieniu, powiedział:
- Atra
esterni ono thelduin, Arya Drottning.
- Mor'ranr
lifa unin hjarta onr, Eragon Shur'tugal. Co cię do mnie sprowadza, Eragonie? -
odpowiedziała postać, wyłaniając się z cienia. W świetle zachodzącego właśnie
słońca wyglądała jeszcze piękniej, niż Eragon zapamiętał. Jej czarne falowane
włosy były zwieńczone srebrnym diademem, a suknię miała białą i bogato
zdobioną. Zdawało mu się, że już ją kiedyś widział, ale nie to zwróciło jego
uwagę.
"Jeśli
anioły istnieją, to ona musi być jednym z nich" pomyślał nieprzytomnie
chłopak. Zaraz jednak otrząsnął się i również przechodząc na bardziej poufały
ton, rzekł:
- Bez
specjalnego powodu. Chciałem cię po prostu zobaczyć i spytać, jak ci się
powodzi. - Gdy to powiedział, zorientował się, że nie była to dobra odpowiedź.
Na czole Aryi pojawiła się pionowa zmarszczka, gdy ta z gniewem ściągnęła brwi.
- Po
jedenastu latach? Nigdy się z nami nie kontaktowałeś, więc nie uwierzę ci, że
nagle zechciałeś po prostu z nami porozmawiać! - Choć Eragon rzeczywiście nie
widział Aryi od wielu lat, wiedział, że choć królowa mówiła spokojnie, to była
naprawdę zdenerwowana. I chociaż królowa mówiła w imieniu wszystkich elfów,
Eragon odniósł wrażenie, że dla niej jest to również sprawa osobista. Na
dodatek mówiła... z wyrzutem?
"Nie, na
pewno nie. Musiało mi się coś zdawać" pomyślał Jeździec.
- Argetlamie,
czemu nie odpowiesz?- Może jednak wyrzut w jej głosie nie był tylko wytworem
jego wyobraźni?
- Arya
Svit'kona, od czasu naszego ostatniego spotkania wiele się wydarzyło -
wymijająco odparł Eragon. Ponieważ wciąż rozmawiali w Pradawnej Mowie, nie mógł
skłamać, użył więc starej sztuczki elfów i postanowił mówić tylko część prawdy -
Kiedy zamieszkaliśmy na tej wyspie, była całkowicie bezludna. Wraz ze
wszystkimi elfami, które ze mną przybyły, musieliśmy najpierw wytępić
szkodniki, a potem od początku budować miasto, zdołające pomieścić wiele setek
smoków naraz. Na dodatek elfy uparły się, by to miasto było większe i
wspanialsze od Vroengardu, a ponieważ ma to być miasto zarówno dla ludzi, jak i
smoków, wszystko musieliśmy robić z kamieni. Możesz mi wierzyć, że ciężko jest
śpiewać do kamieni, by zgodziły się zmieniać swe kształty wedle naszej woli. Są
bardziej uparte od Saphiry czy krasnoludów! Dopiero trzy lata temu skończyliśmy
wszystko budować, a i tak wiele elfów wciąż ozdabia wnętrza i mury. A teraz
muszę jeszcze nieustannie pilnować Fristayi i Orofanela...
- A jednak
znajdujesz czas, by rozmawiać z Nasuadą i Orikiem!
Na to stwierdzenie Eragon nie znalazł odpowiedzi.
Był zakłopotany, jak w czasach, kiedy upominali go Garrow i Brom, ale
jednocześnie czuł narastającą złość. Wyciągnął rękę do Aryi, a ona ją
odtrąciła! Jego duma została zraniona. Wziął głęboki oddech i odparł:
- Widzę, że
nie jest ci miła rozmowa ze mną. Pożegnajmy się zatem i udajmy, że nigdy nie
miała miejsca. Żegnaj, Arya Drottning.
Nie czekając na odpowiedź, zerwał zaklęcie. Jeszcze
przez chwilę stał przed lustrem, patrząc, jak postać Aryi rozmywa się i znika.
Potem widział już tylko swoje odbicie. Przyjrzał się sobie uważnie i uśmiechnął
się. Nie był próżny, jednak świadomość, że wygląda dokładnie tak samo, jak
dziesięć czy jedenaście lat temu, dodawała mu otuchy. Przez chwilę jego umysł
przebiegła myśl, że skoro jest już starszy, Arya mogłaby przyjąć jego względy,
jednak szybko złajał się za takie myślenie. Przecież Arya nie była dla niego
nikim więcej, jak przyjaciółką. Przecież nic już do niej nie czuł!
Ponownie spojrzał na swoje odbicie. Był
zadowolony, że nic nie zdradza jego wieku. No, może poza oczami, które miały
teraz tę samą głębię, co oczy elfów. Co oczy Aryi. Jego oczy, niegdyś psotne i
radosne, teraz były poważne. Były to oczy człowieka, który widział już strach,
głód, cierpienie i śmierć. Mimo wszystko, nie straciły one swego blasku. Wciąż
pojawiały się w nich płomyki szczęścia i radości. To między innymi dlatego
Fristaya i elfka Aseila zakochały się w nim. On o tym nie wiedział, ponieważ
nie zwracał uwagi na żadną kobietę w ten specyficzny sposób. Nie chciał znów
czuć tego ucisku w klatce piersiowej,
gdyby został odrzucony.
Powoli przyłożył dłoń do piersi. Czuł miarowo
bijące serce oraz... ból. To uczucie przypominało zszytą ranę - teraz nie boli,
jednak gdy się napnie mięśnie, szwy pękają, a rana krwawi mocniej, niż
kiedykolwiek.
"Mój
mały, czy wszystko w porządku?" spytała zaniepokojona Saphira, wyczuwając
jego zły nastrój.
"Tak,
oczywiście." bez przekonania odparł Jeździec.
"Eragonie,
nie próbuj mnie oszukać. Mimo że zablokowałeś przede mną tę część swego umysłu,
wiem, że skontaktowałeś się z Aryą. Tylko ona mogła wywołać w tobie takie
uczucia. A teraz złaź tu na dół, z łaski swojej i lećmy kontynuować zajęcia.
Inaczej się spóźnimy."
"Czy to
nie ty nie dalej jak wczoraj mówiłaś mi, że to nie my się spóźniamy, tylko inni
przychodzą za wcześnie?" z lekkim rozbawieniem spytał Eragon, jednak
czując zniecierpliwienie smoczycy, wyszedł z jaskini i wsiadł na jej grzbiet.
Po paru minutach lotu dotarli na polanę, gdzie mieli kontynuować lekcje. Dzięki
temu Eragon mógł zapomnieć o swej rozmowie z elfką, zamiast tego z radością
uczył Fristayi podstaw szermierki.
Znów pięknie, ale mam jedną prośbę. Czy mogłabyś częściej pisać posty - rozdziały? No wiesz, ciężko się coś czyta gdy jeden post wychodzi na tydzień bądź dwa. Ja piszę co dziennie lub co dwa dni, zależny od weny i zmobilizowania. Wiem, że coś takiego trudno pisać, ale chciałabym (i zapewne nie tylko ja) żeby rozdziały wychodziły częściej. Proooooszę xD
OdpowiedzUsuńPostaram się, ale pewnie wtedy będą wychodziły krótsze :/
Usuń