Rozdział III: Eragon

     Drżącą ręką dotknął lustra i wyszeptał:
 - Draumr kópa...
Przez chwilę nic się nie działo, jednak po paru sekundach powierzchnia lustra zafalowała i ukazał się na niej obraz dużej komnaty. Elfy dawno temu wyśpiewały z największej sosny w Du Weldenvarden przepiękny pałac, a ta komnata musiała być jego, jak przypuszczał Eragon, najwspanialszą częścią. Gałęzie przeplatały się między sobą, tworząc niesamowite wzory. Spomiędzy nich wychylały się niepewnie róże herbaciane. W ten sposób były utworzone sufit i trzy ściany. Czwartej nie było, zamiast niej był wysoki i szeroki otwór częściowo przesłonięty firanką z bluszczu. Eragon podejrzewał, że za tym oknem musi kryć się balkon ze wspaniałym widokiem na całą Ellesmerę.
   Chłopak był tak zafascynowany oglądaniem komnaty, że nie zwrócił zupełnie uwagi na postać stojącą w kącie, w cieniu pokoju. Dopiero kiedy postać odchrząknęła, Eragon uzmysłowił sobie, że stoi z szeroko otwartą buzią. Zamknął ją prędko i przykładając dwa palce do ust w elfickim pozdrowieniu, powiedział:
 - Atra esterni ono thelduin, Arya Drottning.
 - Mor'ranr lifa unin hjarta onr, Eragon Shur'tugal. Co cię do mnie sprowadza, Eragonie? - odpowiedziała postać, wyłaniając się z cienia. W świetle zachodzącego właśnie słońca wyglądała jeszcze piękniej, niż Eragon zapamiętał. Jej czarne falowane włosy były zwieńczone srebrnym diademem, a suknię miała białą i bogato zdobioną. Zdawało mu się, że już ją kiedyś widział, ale nie to zwróciło jego uwagę.
 "Jeśli anioły istnieją, to ona musi być jednym z nich" pomyślał nieprzytomnie chłopak. Zaraz jednak otrząsnął się i również przechodząc na bardziej poufały ton, rzekł:
 - Bez specjalnego powodu. Chciałem cię po prostu zobaczyć i spytać, jak ci się powodzi. - Gdy to powiedział, zorientował się, że nie była to dobra odpowiedź. Na czole Aryi pojawiła się pionowa zmarszczka, gdy ta z gniewem ściągnęła brwi.
 - Po jedenastu latach? Nigdy się z nami nie kontaktowałeś, więc nie uwierzę ci, że nagle zechciałeś po prostu z nami porozmawiać! - Choć Eragon rzeczywiście nie widział Aryi od wielu lat, wiedział, że choć królowa mówiła spokojnie, to była naprawdę zdenerwowana. I chociaż królowa mówiła w imieniu wszystkich elfów, Eragon odniósł wrażenie, że dla niej jest to również sprawa osobista. Na dodatek mówiła... z wyrzutem?
 "Nie, na pewno nie. Musiało mi się coś zdawać" pomyślał Jeździec.
 - Argetlamie, czemu nie odpowiesz?- Może jednak wyrzut w jej głosie nie był tylko wytworem jego wyobraźni?
 - Arya Svit'kona, od czasu naszego ostatniego spotkania wiele się wydarzyło - wymijająco odparł Eragon. Ponieważ wciąż rozmawiali w Pradawnej Mowie, nie mógł skłamać, użył więc starej sztuczki elfów i postanowił mówić tylko część prawdy - Kiedy zamieszkaliśmy na tej wyspie, była całkowicie bezludna. Wraz ze wszystkimi elfami, które ze mną przybyły, musieliśmy najpierw wytępić szkodniki, a potem od początku budować miasto, zdołające pomieścić wiele setek smoków naraz. Na dodatek elfy uparły się, by to miasto było większe i wspanialsze od Vroengardu, a ponieważ ma to być miasto zarówno dla ludzi, jak i smoków, wszystko musieliśmy robić z kamieni. Możesz mi wierzyć, że ciężko jest śpiewać do kamieni, by zgodziły się zmieniać swe kształty wedle naszej woli. Są bardziej uparte od Saphiry czy krasnoludów! Dopiero trzy lata temu skończyliśmy wszystko budować, a i tak wiele elfów wciąż ozdabia wnętrza i mury. A teraz muszę jeszcze nieustannie pilnować Fristayi i Orofanela...
 - A jednak znajdujesz czas, by rozmawiać z Nasuadą i Orikiem!
Na to stwierdzenie Eragon nie znalazł odpowiedzi. Był zakłopotany, jak w czasach, kiedy upominali go Garrow i Brom, ale jednocześnie czuł narastającą złość. Wyciągnął rękę do Aryi, a ona ją odtrąciła! Jego duma została zraniona. Wziął głęboki oddech i odparł:
 - Widzę, że nie jest ci miła rozmowa ze mną. Pożegnajmy się zatem i udajmy, że nigdy nie miała miejsca. Żegnaj, Arya Drottning.
Nie czekając na odpowiedź, zerwał zaklęcie. Jeszcze przez chwilę stał przed lustrem, patrząc, jak postać Aryi rozmywa się i znika. Potem widział już tylko swoje odbicie. Przyjrzał się sobie uważnie i uśmiechnął się. Nie był próżny, jednak świadomość, że wygląda dokładnie tak samo, jak dziesięć czy jedenaście lat temu, dodawała mu otuchy. Przez chwilę jego umysł przebiegła myśl, że skoro jest już starszy, Arya mogłaby przyjąć jego względy, jednak szybko złajał się za takie myślenie. Przecież Arya nie była dla niego nikim więcej, jak przyjaciółką. Przecież nic już do niej nie czuł!
   Ponownie spojrzał na swoje odbicie. Był zadowolony, że nic nie zdradza jego wieku. No, może poza oczami, które miały teraz tę samą głębię, co oczy elfów. Co oczy Aryi. Jego oczy, niegdyś psotne i radosne, teraz były poważne. Były to oczy człowieka, który widział już strach, głód, cierpienie i śmierć. Mimo wszystko, nie straciły one swego blasku. Wciąż pojawiały się w nich płomyki szczęścia i radości. To między innymi dlatego Fristaya i elfka Aseila zakochały się w nim. On o tym nie wiedział, ponieważ nie zwracał uwagi na żadną kobietę w ten specyficzny sposób. Nie chciał znów czuć tego  ucisku w klatce piersiowej, gdyby został odrzucony.
   Powoli przyłożył dłoń do piersi. Czuł miarowo bijące serce oraz... ból. To uczucie przypominało zszytą ranę - teraz nie boli, jednak gdy się napnie mięśnie, szwy pękają, a rana krwawi mocniej, niż kiedykolwiek.
 "Mój mały, czy wszystko w porządku?" spytała zaniepokojona Saphira, wyczuwając jego zły nastrój.
 "Tak, oczywiście." bez przekonania odparł Jeździec.
 "Eragonie, nie próbuj mnie oszukać. Mimo że zablokowałeś przede mną tę część swego umysłu, wiem, że skontaktowałeś się z Aryą. Tylko ona mogła wywołać w tobie takie uczucia. A teraz złaź tu na dół, z łaski swojej i lećmy kontynuować zajęcia. Inaczej się spóźnimy."
 "Czy to nie ty nie dalej jak wczoraj mówiłaś mi, że to nie my się spóźniamy, tylko inni przychodzą za wcześnie?" z lekkim rozbawieniem spytał Eragon, jednak czując zniecierpliwienie smoczycy, wyszedł z jaskini i wsiadł na jej grzbiet. Po paru minutach lotu dotarli na polanę, gdzie mieli kontynuować lekcje. Dzięki temu Eragon mógł zapomnieć o swej rozmowie z elfką, zamiast tego z radością uczył Fristayi podstaw szermierki.

2 komentarze:

  1. Znów pięknie, ale mam jedną prośbę. Czy mogłabyś częściej pisać posty - rozdziały? No wiesz, ciężko się coś czyta gdy jeden post wychodzi na tydzień bądź dwa. Ja piszę co dziennie lub co dwa dni, zależny od weny i zmobilizowania. Wiem, że coś takiego trudno pisać, ale chciałabym (i zapewne nie tylko ja) żeby rozdziały wychodziły częściej. Proooooszę xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, ale pewnie wtedy będą wychodziły krótsze :/

      Usuń


Jeśli komentujesz i coś Ci się nie podoba, to napisz dlaczego, dowiem się, jakie błędy popełniam i będę mogła się poprawić.

Nie hejtuj! Komentarze bezpodstawnie obrażające mnie lub któregoś z moich czytelników będą natychmiast usuwane!