Rozdział II: Arya

Arya energicznym krokiem wkroczyła do sali, w której odbywały się wszystkie zebrania dotyczące elfów. Miała na sobie piękną suknię z łabędzich piór, tę samą, w której kiedyś chodziła jej matka. To, w połączeniu z jej czarnymi falującymi włosami i zielonymi niczym pierwsze liście wiosną oczami sprawiło, że na jej widok wszyscy zebrani na sali zamilkli i z szeroko otwartymi oczami patrzyli się na nią. Jeszcze nigdy nie widzieli jej w sukni, a co dopiero w tej sukni.
   Elfka spojrzała się po twarzach na sali i nieco speszona ruszyła w kierunku podwyższenia, na którym miała swój tron. Dopiero wtedy lord Nasthrin się ocknął i, wykręcając prawą rękę przy piersi, powiedział:
 - Atra esterni ono thelduin, Arya Drottning.
 - Atra du evarinya ono varda, Nasthrin.
 - Un atra mor'ranr lifa unin hjarta onr. Arya Drottning, czy możemy już zacząć omawiać sprawy kraju? - spytał się grzecznie lord Nasthrin.
 - Tak, oczywiście. Panowie, mam parę pomysłów dotyczących szkolenia nowego pokolenia Smoczych Jeźdźców, więc, jeśli nie macie nic przeciwko, właśnie od tego chciałabym za... - Arya urwała, widząc uniesioną rękę lorda Misurviela. Ponieważ dworska etykieta zabraniała przerywania innym, a już zwłaszcza władcy w trakcie jego przemówienia, lord Misurviel musiał mieć coś naprawdę ważnego do powiedzenia.
 - Tak, lordzie Misurvielu?
 - Chciałbym zauważyć, Wasza Wysokość, że na razie na świecie oprócz Jej Wysokości jest tylko troje Smoczych Jeźdźców. W dodatku od początku Jej panowania narodził się tylko jeden smok. Poza tym nie mamy z żadnym z Jeźdźców kontaktu! Jedynie elfy mieszkające z nimi informują nas o ich poczynaniach, a obawiam się, że i tak nie jesteśmy na bieżąco! Wobec tych faktów jak Wasza Wysokość może choćby wspominać o nowym pokoleniu Jeźdźców, a co dopiero o dalszych planach z nimi związanych! Za czasów ojca Waszej Wysokości rodziło się jedno smocze pisklę rocznie, a nie jedno na dwanaście lat! - Misurviel skończył swoją przemowę i ciężko dysząc, opadł na swoje krzesło.
   Królowa cicho westchnęła. Odkąd cztery lata temu odrzuciła zaloty młodego lorda, ten już zawsze starał się jej przeszkodzić we wszystkim, w czym tylko mógł. Na myśl przyszedł jej Eragon, kiedy się o nią ubiegał i mimo odrzucenia został jej najlepszym przyjacielem... Ale zaraz wyparła się tej myśli, jakby nigdy ona nie istniała. Nie chciała wracać do tego tematu, a także smutków z nim związanych. Skoro on mógł o niej zapomnieć, to ona także.
 - Hmm, hmm... Arya Drottning?- Arya zorientowała się, że wszyscy na sali patrzą się na nią z oczekiwaniem.
 "Chyba przegapiłam jakieś pytanie. Spytam się w myślach Nasthrina o co chodzi, to mój zaufany doradca". Po krótkiej wymianie myśli Arya wstała. Prosta, podpatrzona u ojca sztuczka dodawała jej autorytetu i odwagi. Powoli przechadzała się wokół wszystkich lordów, którzy w skupieniu patrzyli na nią, czekając na to, co powie.
 - Panowie, przypomnijcie sobie, jak nie mogliśmy opuszczać Du Weldenvarden. Jak ze strachem patrzyliśmy na zło ogarniające całą Alagaesię. Jak z nadzieją wyczekiwaliśmy "lepszego jutra". Dlaczego? Bo Galbatorix był samozwańczym władcą, a dla niego ważniejsze było jego własne dobro. Czy taki powinien być prawdziwy władca? Czy raczej powinien z chęcią poświęcić własne życie dla dobra innych? Moja matka tak właśnie uczyniła i ja też się nie zawaham. Dlatego uważam, że z powodzeniem mogę dalej rządzić elfami. I mimo próśb lorda Misurviela nie zamierzam w najbliższej przyszłości abdykować. Dziękuję. - Arya opadła na swój tron bez sił, lecz na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech, kiedy zobaczyła wstające i klaszczące elfy. Widząc siedzącego i naburmuszonego Misurviela, jej uśmiech jeszcze się poszerzył. Mimo wszystko czuła ogarniające ją zmęczenie, dlatego szybko zakończyła zebranie i udała się do swej komnaty. Po drodze musiała się jeszcze wielokrotnie zatrzymywać, by powitać się ze wszystkimi napotkanymi elfami i zapytać je o zdrowie. Wyglądała przy tym na tak szczęśliwą i radosną, że elfy z chęcią na nią patrzyły nie podejrzewając nawet, jak zmęczona jest królowa. W końcu Arya znalazła się w swoim pokoju. Zaraz za nią weszła elfka Sindaya, która miała jej pomóc zdejmować suknię, jednak Arya odprawiła dziewczynę lekkim machnięciem ręki. Sindaya ukłoniła się i wyszła. Elfka w zamyśleniu patrzyła za oddalającą się postacią. Gdy tamta zniknęła jej z oczu, podeszła do kąta, z którego miała najwspanialszy widok na okno i roztaczający się za nim wspaniały widok Ellesmery. Kąt ten miał jeszcze jedną zaletę: był zawsze w całkowitym cieniu. Arya w chwilach zmęczenia lub przygnębienia lubiła stać w nim zupełnie nieruchomo. Ciemność brała ją wtedy pod swe skrzydła, owijając ją niczym kokon tak, że nikt jej nie widział. Wtedy mogła udawać, że jest niewidzialna, że nie istnieje, że jest wolnym duchem mogącym robić dokładnie to, co chce...
   Arya otrząsnęła się z tych myśli. Była królową, nie mogła ulec żadnym słabościom, nawet tym najmniejszym. Musiała z nimi walczyć!
   Nagle powietrze wokół niej zawibrowało. Rozejrzała się po pokoju, jednak wszystko było w porządku. W tym momencie dostrzegła, że po drugiej stronie lustra ktoś stoi, rozglądając się po komnacie z bezgranicznym zdumieniem.
 "Skoro moje zaklęcia go nie powstrzymały przed postrzeganiem mnie, to znaczy, że musi być to ktoś ważny!" pomyślała Arya. Nie widząc jego twarzy odchrząknęła, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. On się obrócił, a ona, mimo wielu lat rozłąki, rozpoznała go. Eragon.

8 komentarzy:

  1. Pięknie :D. To mnie na prawdę wciąga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Naprawdę wspaniale, zauważyłam jeden mały błąd- w 7 wersie od dołu jest napisane wporądku zamiast w porządku. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. idy dodasz nowy post? Czeka niecierpliwie od paru dni ;). (Ja już napisałam o oświadczynach xD)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej... wciągnęłam się. Nawet na błędy nie patrzę :3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Troszeczkę skopany wątek...bo bariery otaczające Du Weldenvarden nie pozwalały na postrzeganie...Ale i tak świetny blog :D

    OdpowiedzUsuń


Jeśli komentujesz i coś Ci się nie podoba, to napisz dlaczego, dowiem się, jakie błędy popełniam i będę mogła się poprawić.

Nie hejtuj! Komentarze bezpodstawnie obrażające mnie lub któregoś z moich czytelników będą natychmiast usuwane!