Czarnowłosy mężczyzna już z daleka widział wyspę, do
której dążył. Zresztą, trudno jej było nie zauważyć. Od wysokich na dziesiątki
metrów białych klifów odbijały się raz po raz fale. Woda, odbijając się od
kamieni, wystrzeliwała na setki metrów w górę, a ponieważ na niebie nie było
ani jednej chmury, nad klifami unosiła się wspaniała tęcza. Jeden jej koniec
był tuż za lewą granicą wyspy, a drugi za prawą. Oba końce wyglądały, jakby
zanurzały się w wodzie.
"Nie
uważasz, że pięknie to wygląda?" spytał mężczyzna swego smoka.
"Co
takiego, Murthagu?" zapytał wyrwany z zamyślenia Cierń.
"No, ta
tęcza. W ogóle całość wygląda razem tak, jakby to był jakiś raj, czy
co..." ponieważ Murthag nie otrzymał żadnej odpowiedzi, zapytał ponownie
Ciernia o jego zdanie.
"Ładna
czy nie, tęcza nie zaspokoi mojego głodu!" odparł w końcu naburmuszony
Cierń, a Muthagowi nie pozostało nic innego, jak tylko głośno się roześmiać.
Jak zauważył, przychodziło mu to z trudem - od tak dawna tego nie robił. Przez
ostatnie lata nie mówił prawie w ogóle. Gdyby mógł, ograniczałby się tylko do rozmowy myślowej z Cierniem.
Jak wycenił smok, od lądu dzieliło ich
jeszcze jakieś dziesięc mil, więc już po paru minutach Murthag znalazł umysł
Eragona. Z dumą zauważył, że umysł jego brata jest chroniony wspaniałymi murami
jak ze stali - przy ich ostatnim spotkaniu był znacznie słabszy.
"Eka ai
fricaj un Shur'tugal" powiedział Murthag tak, by Eragon mógł go usłyszeć
mimo swych murów. "Eragonie, to ja, Murthag."
"Oraz
ja, Cierń" wtrącił czerwony smok. "Czy możesz pokazać nam miejsce,
gdzie mamy wylądować?"
Po chwili oboje zobaczyli przed oczami polanę
wystarczająco dużą dla dwudziestu takich smoków jak Saphira lub Cierń. Zgrabnie
wylądowali, a wtedy podbiegło do nich mnóstwo elfów, pytających o potrzeby,
samopoczucie i tym podobne. Najwidoczniej wszyscy byli już poinformowani o ich
przybyciu. Po chwili elfy rozstąpiły się, robiąc przejście Blodhgramowi,
najważniejszej osobie na wyspie zaraz po Eragonie. Wypełniając tradycyjne
wymogi grzecznościowe, Blodhgram zaprowadził Jeźdźca i smoka do pałacu, gdzie
już oczekiwali na nich Saphira z Eragonem.
Po drodze Murthag, jak na romantyka i poetę
przystało, zachwycał się architekturą, rzeźbami i obrazami, nie mogąc się
równocześnie nadziwić, jak pysznie urządził się tu Eragon w ciągu tych kilku
lat. Zwłaszcza, że wszystko, tak, jak we Vroengardzie, zostało wybudowane z
myślą zarówno o ludziach, jak i smokach.
Z kolei Cierń zastanawiał się, kiedy zobaczy
Saphirę i tego młodzika. Jak mu tam? Orfenuela? Jakoś tak. Mimo że nie dawał
tego po sobie poznać, bardzo tęsknił za swą siostrą. W dodatku chciał poznać
inne smoki. To dlatego przekonał Murthaga o porzuceniu życia pustelników, by
zamiast tego dołączyli do ich rodzeństwa.
Kiedy otworzyły się drzwi komnaty, zapadła
krępująca cisza. Murthag zaczął przestępować nerwowo z nogi na nogę. Patrząc na
brata widział, że czuje się on równie niekomfortowo, co on. Nagle jednak Eragon
zaczął biec w jego stronę krzycząc "Murthag", a on sam również
poczuł, że nogi kierują go w stronę Eragona, a usta układają się w słowa
"Eragonie". Chwilę trwali w uścisku, klepiąc się nawzajem po plecach.
Później Murthag odsunął od siebie Eragona, chcąc mu się lepiej przyjrzeć.
- Fiu, fiu, fiu...
Ale żeś się wystroił. Wyglądasz już niczym prawdziwy szlachcic! Gdyby nie to,
że pewnie codziennie się tak teraz ubierasz, to pomyślałbym, że to dla mnie! -
powiedział z uśmiechem Murthag, słuchając jednocześnie powitania smoków.
Saphira właśnie mówiła Cierniowi o sarnach, które upolowała z myślą o nim. Po
chwili oba smoki wyszły z komnaty, by, jak domyślał się Murthag, skonsumować w
spokoju posiłek. Na myśl o jedzeniu zaburczało mu mocno w brzuchu.
- Za to ty
wyglądasz, jakbyś w jednym ubraniu odbył jakąś długą, męczącą podróż - z
przekorą odparł Eragon.
- Ha, ha, ha,
bardzo śmieszne... A tak serio, masz może jakieś ubrania, w które mógłbym się
przebrać?
- Czy ty
chcesz mnie urazić? Na górze, w łazience znajduje się już dla ciebie wszystko,
czego potrzebujesz, by się odświeżyć. Collette, jedna ze służących, cię
zaprowadzi - powiedział Eragon, skinając głową młodej blondynce.
- Dzięki
wielkie. - Murthag już miał za nią podążyć, kiedy usłyszał ostatnie,
najbardziej upragnione zdanie:
- Później
Collette zaprowadzi cię do jadalni na kolację. Przecież ty musisz być strasznie
głodny!
~~~
Chciałam zadedykować ten rozdział Rasmusce i Lakii, które, niestety, będą musiały jeszcze trochę wytrzymać, zanim dowiedzą się, co takiego przydarzyło się Aryi :)
Nareszcie, Eraś i Murthag razem. Ty chyba lubisz nas trzymać w niepewności. Ale trudno, przeżyjemy. Wielki dzięki za dedykację i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Epic chapter my dear! EPIC! xD
OdpowiedzUsuńŚwietny blog! Nie mogę się doczekać następnego postu....
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział, jak wszystkie poprzednie :) Co prawda ta sprawa z Aryą wciąż mnie bardzo intryguję, ale Murthag całkiem nieźle to wynagradza. Zawsze lubiłam jego postać, miał po prostu pecha, biedaczyszko... Ale teraz chyba mu się nawet dobrze wiedzie :) Och, ile bym dała, by sama zobaczyć tę wyspę: architekurę, obrazy, rzeźby... Ale moje wyobrażenia mi wystarczą, by wiedzieć, że wszystko było przepiękne, zwłaszcza że Murthag był zachwycony. Choć na jego miejscu pewnie też myślałabym jedynie o napełnieniu pustego żołądka. A przy okazji bardzo dziękuję za dedykację. Kompletnie się tego nie spodziewałam, więc tym bardziej się ucieszyłam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Lakia
Witaj, tu znów TAF (Twoja Anonimowa Fanka).
OdpowiedzUsuńNie wiem, co powinnam napisać. Musiałabym skłamać mówiąc, że fajnie piszesz, bo... piszesz genialnie! Niech ci wena dopisuje!
A więc... Arya to okropnie intrygująca panna, dlatego cieszę się, że rozwijasz teraz jej wątek (no i oczywiście Eragona :D) W pół godziny przeczytałam wszystkie rozdziały i chciałam Ci powiedzieć, że bardzo mi się podoba! A poza tym czekam na wiadomość co spowodowało atak paniki u elfki! Miło będzie jeśli mnie powiadomisz, ale sama też będę tu zaglądać, i zapewne dodam Cię do jakiejś zakładki jak tylko dokończę porządkowanie swojego bloga. Pozdrawiam cieplutko! Dajana.
OdpowiedzUsuńPS. Sama dopiero zaczynam i potrzebuję głupiej porady, czy jest w ogóle sens kontynuowania, dlatego jeśli możesz, to odwiedź pleasedontbreathe.blogspot.com. W ogóle zajrzyj tam, żeby mi powiedzieć, czy już napisałaś dalszą część :D
Dziękuję bardzo za miły komentarz! Mile to połechtało moje ego huehue :D Zapraszam na pierwszy rozdział, wena naprawdę mi ostatnio dopisuje ;))
OdpowiedzUsuńHej. kiedy kolejny post-rozdział? :D Nie mogę się już doczekać :D
OdpowiedzUsuńOstatnio jestem taka zmordowana, że nie miałam siły nic pisać. Nauczyciele chyba się na mnie uwzięli... :( Ale obiecuje, że najpóźniej w weekend będzie notka :D
UsuńZapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńPs. Czekam na CD.
Ja też czekam :)
OdpowiedzUsuńWeekend minął a notki nie ma!
OdpowiedzUsuńMoże chodziło o inny weekend...
UsuńPoczekajmy, jest czas do 00:00 :p
Pochłonełam kilka rozdziałow duszkiem, jednakże jest kilka ale. Nie ładnie wstawiać obrazek, zamiast opisu. Poza tym kilka powtórzeń. Przymykając oko na powyższe jestem całkowicie zachwycona i idę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuń