Rozdział IV: Arya

    Arya jeszcze chwilę stała przed lustrem, widząc już tylko swoje odbicie. Chciało jej się płakać. Wiedziała, że nie powinna była się tak zachowywać, tak na Niego krzyczeć, jednak wtedy o tym nie pomyślała.
 "Po raz pierwszy od dwunastu lat straciłam panowanie nad sobą. Na dodatek znowu przez Eragona" pomyślała z ponurym rozbawieniem. Poczuła wzbierające wyrzuty sumienia i zaczęła zastanawiać się, czy Eragon jeszcze się do niej odezwie.
   Nie chcąc jeszcze  bardziej się zamartwiać, przebrała się prędko z ozdobnej sukni w stary i znoszony strój bitewny. Przyjrzała się sobie w lustrze. Z pewnym rozrzewnieniem zauważyła, że wygląda dokładnie tak samo, jak w chwili, kiedy żegnała się z Eragonem. Kierowana mimowolnym odruchem, powąchała swoje ubranie. Nadal Nim pachniało. Przypomniała sobie, jak się żegnali, jak miała taką straszną ochotę popłynąć z Nim dalej albo pocałować Go i powiedzieć to jedno krótkie słowo, którego na pewno by posłuchał. "Zostań". Ale Arya wiedziała, że byłoby to bardzo egoistyczne z jej strony, a jej lud już zawsze by ją za to potępiał.
   Biorąc w rękę swoją ulubioną zieloną pelerynę, podeszła do drzwi i już miała je otworzyć, kiedy usłyszała, że ktoś zbliża się do jej komnaty, a potem zatrzymuje pod nią. Ponieważ jednak nikt nie wszedł ani nie poszedł sobie dalej, Arya postanowiła podsłuchać, co ten ktoś może mówić. Wyszeptała parę frazesów dodając do nich magii i już mogła słyszeć wszystko tak, jakby stała tuż koło mówiącego.
 - ...wydaje mi się, że trochę krzyżuje ci ona twoje plany, czyż nie? -  tego głosu Arya nie znała, za to nie miała wątpliwości co do właściciela następnego.
 - Spokojnie. Właśnie dlatego chciałem z tobą porozmawiać - odpowiedział lord Misurviel
 - I... co mam niby zrobić?
 - To samo, co zawsze w takich sytuacjach. Ufam, że będziesz dyskretny.
Arya usłyszała jeszcze szybko oddalające się kroki, a wtedy zerwała zaklęcie. Zastanawiała się, o czym rozmawiały elfy i kim był rozmówca Misurviela. Nie ufała mu.
   Prędko otrząsnęła się z tych ponurych myśli i chwyciła za klamkę. Zamarła. Powoli odsunęła się od drzwi, a zamiast tego wyszła na balkon. Chciała zejść po roślinach okalających pałac na sam dół, ale widząc setki metrów dzielące ją od ziemi zmieniła zdanie. Zamiast tego zawołała w myślach Firnena, a gdy ten pojawił się pod jej balkonem, lekko zeskoczyła na jego grzbiet. Potem zielony smok ze swą Jeźdźczynią na grzbiecie wzbili się wysoko w przestworza.

4 komentarze:

  1. Jej... cuuudo!!! :D. Strasznie mnie wciąga ta opowieść :D:D:D. Ale tak ja dawniej proszę o to abyś częściej pisała posty. Mogłabyś? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. I chyba wiem co zamierza zrobić Misurviel. :D. znaczy... domyślam się. Jakby tak było jak myślę to byłoby na prawdę świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Historia super się rozwija. Bardzo wciągająca. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń


Jeśli komentujesz i coś Ci się nie podoba, to napisz dlaczego, dowiem się, jakie błędy popełniam i będę mogła się poprawić.

Nie hejtuj! Komentarze bezpodstawnie obrażające mnie lub któregoś z moich czytelników będą natychmiast usuwane!