Arya jeszcze chwilę stała przed lustrem, widząc już
tylko swoje odbicie. Chciało jej się płakać. Wiedziała, że nie powinna była się
tak zachowywać, tak na Niego krzyczeć, jednak wtedy o tym nie pomyślała.
"Po raz
pierwszy od dwunastu lat straciłam panowanie nad sobą. Na dodatek znowu przez
Eragona" pomyślała z ponurym rozbawieniem. Poczuła wzbierające wyrzuty
sumienia i zaczęła zastanawiać się, czy Eragon jeszcze się do niej odezwie.
Nie chcąc jeszcze bardziej się zamartwiać, przebrała się prędko
z ozdobnej sukni w stary i znoszony strój bitewny. Przyjrzała się sobie w
lustrze. Z pewnym rozrzewnieniem zauważyła, że wygląda dokładnie tak samo, jak
w chwili, kiedy żegnała się z Eragonem. Kierowana mimowolnym odruchem, powąchała
swoje ubranie. Nadal Nim pachniało. Przypomniała sobie, jak się żegnali, jak
miała taką straszną ochotę popłynąć z Nim dalej albo pocałować Go i powiedzieć
to jedno krótkie słowo, którego na pewno by posłuchał. "Zostań". Ale
Arya wiedziała, że byłoby to bardzo egoistyczne z jej strony, a jej lud już
zawsze by ją za to potępiał.
Biorąc w rękę swoją ulubioną zieloną
pelerynę, podeszła do drzwi i już miała je otworzyć, kiedy usłyszała, że ktoś
zbliża się do jej komnaty, a potem zatrzymuje pod nią. Ponieważ jednak nikt nie
wszedł ani nie poszedł sobie dalej, Arya postanowiła podsłuchać, co ten ktoś
może mówić. Wyszeptała parę frazesów dodając do nich magii i już mogła słyszeć
wszystko tak, jakby stała tuż koło mówiącego.
- ...wydaje
mi się, że trochę krzyżuje ci ona twoje plany, czyż nie? - tego głosu Arya nie znała, za to nie miała
wątpliwości co do właściciela następnego.
- Spokojnie.
Właśnie dlatego chciałem z tobą porozmawiać - odpowiedział lord Misurviel
- I... co mam
niby zrobić?
- To samo, co
zawsze w takich sytuacjach. Ufam, że będziesz dyskretny.
Arya usłyszała jeszcze szybko oddalające się kroki,
a wtedy zerwała zaklęcie. Zastanawiała się, o czym rozmawiały elfy i kim był
rozmówca Misurviela. Nie ufała mu.
Prędko otrząsnęła się z tych ponurych myśli i
chwyciła za klamkę. Zamarła. Powoli odsunęła się od drzwi, a zamiast tego
wyszła na balkon. Chciała zejść po roślinach okalających pałac na sam dół, ale
widząc setki metrów dzielące ją od ziemi zmieniła zdanie. Zamiast tego zawołała
w myślach Firnena, a gdy ten pojawił się pod jej balkonem, lekko zeskoczyła na
jego grzbiet. Potem zielony smok ze swą Jeźdźczynią na grzbiecie wzbili się
wysoko w przestworza.
Jej... cuuudo!!! :D. Strasznie mnie wciąga ta opowieść :D:D:D. Ale tak ja dawniej proszę o to abyś częściej pisała posty. Mogłabyś? :D
OdpowiedzUsuńI chyba wiem co zamierza zrobić Misurviel. :D. znaczy... domyślam się. Jakby tak było jak myślę to byłoby na prawdę świetne :)
OdpowiedzUsuńAwwww. •u•
OdpowiedzUsuńHistoria super się rozwija. Bardzo wciągająca. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń