Rozdział I: Eragon

     Kobieta jechała konno. Od prędkości peleryna powiewała za nią, a kaptur spadł jej z głowy. Obejrzała się do tyłu. Goniący ją jeździec był tuż za nią, pochyliła się więc mocno w stronę uszu konia i mówiąc "eitha", spięła go mocno ostrogami. Nad jej głową przeleciała strzała. Kobieta obróciła się mimowolnie i w tym samym momencie poczuła, jak wielki błąd popełniła. Ale było już za późno. Z szeroko otwartymi oczami patrzyła, jak następna strzała mknie prosto w jej stronę...

   Eragon obudził się zlany potem, ciężko oddychając. Wciąż widział przed oczami przerażoną twarz kobiety. Kobiety, do której w śnie celował z łuku. Kobiety, którą niegdyś kochał.
   Szybko wstał z łóżka, umył się i ubrał. Ponieważ miał jeszcze ponad dwie godziny do pierwszych zajęć, udał się do Slytha du Eldunari, aby w towarzystwie prastarych smoków oddać się medytacji. Sięgnął myślą ku Saphirze.
 "Tak, mój maaaały?" Saphira ziewnęła potężnie, widocznie dopiero się obudziła.
 "Wybacz, nie chciałem cię budzić. Mówię tylko,  że idę teraz pomedytować" odpowiedział Eragon.
 "Dobrze. Tylko pamiętaj, żeby się nie spóźnić na zajęcia. To nie przystoi."
Eragon nie odpowiedział, tylko od razu skierował się w stronę jaskini. Tam mógł się nareszcie odprężyć. Łącząc swój umysł z umysłami smoków mających tysiące lat, poczuł się zaledwie nic nie znaczącą mrówką w wielkim świecie. Glaedr, jeden z Eldunari i jednocześnie jego mistrz, prychnął z niezadowoleniem.
 "Pamiętaj, Eragonie, że nawet najmniejsza mrówka ma wpływ na losy świata. Nie można jej lekceważyć!"
 "Tak, mistrzu" odpowiedział skruszony Eragon i ponownie zatonął w medytacji. Wyrwało go z niej dopiero głośne nawoływanie Saphiry, zarówno w myślach, jak i na głos. Eragon pożegnał się pospiesznie ze smokami i pobiegł prędko na polanę, gdzie oczekiwała go już jego uczennica, Fristaya. Była pierwszym i, jak na razie, jedynym Smoczym Jeźdźcem, od kiedy osiadł na tej wyspie, czyli od dwunastu lat. Jej nauka trwała już ponad rok, a sama miała niedługo skończyć dwadzieścia jeden lat. Ona i jej smok Oronafel pasowali do siebie idealnie. Oboje mieli takie same charaktery, byli odważni i nie brak im było wyobraźni. Oronafel był małym smokiem w porównaniu z Saphirą, ale na pewno był większy od niej kiedy się wykluł. Jego łuski były fioletowe, co zastanawiało Eragona, ponieważ był to rzadko spotykany kolor u smoków. Może jeden z rodziców był niebieski, a drugi czerwony?
   W każdym razie, ani jego, ani Saphiry nie było nigdzie widać, co oznaczało, że musieli już rozpocząć lekcje. Eragon postanowił zrobić to samo. Podszedł do Fristayi. Ona pierwsza się odezwała:
 - Eragon-elda, czy dziś już zaczniemy walkę na miecze?
 - Przykro mi, ale wpierw musisz nauczyć się panować nad swym ciałem, aby móc potem odpowiednio nim pokierować w walce. A teraz proszę, przygotuj się do Tuatha du Orothrim. Będę ci przy tym towarzyszyć.
   Po serii ćwiczeń budujących równowagę, sprawność, rozciągliwość i spostrzegawczość, Eragon kazał dziewczynie iść na małą polankę w głębi lasu, aby otworzyła swój umysł na otaczający ją świat. Kiedy wróciła, zdając mu relację z tego, co usłyszała, zasiedli wspólnie do obiadu (smoki nie wróciły, zapewne postanowiły kontynuować naukę i w międzyczasie coś upolować), składającego się z leśnych owoców, zerwanych wcześniej przez parę elfów. Zaczekali z posiłkiem, dopóki nie dołączyli do nich Blodhgarm i Yaela - reszta elfów mieszkających na wyspie zrezygnowała z posiłku na rzecz budowy zamku dla Jeźdźców i ich smoków. Pracowali niestrudzenie od dwunastu lat i choć Eragon mówił, że wszystko wygląda wspaniale, oni nie słuchali go, dokonując nowych poprawek.
 Kiedy skończyli jeść i rozmawiać, każde z nich udało się do własnych zajęć. Eragon, korzystając z wolnej godziny, postanowił udać się na szczyt wzgórza dość wysokiego, by zobaczyć stamtąd całą wyspę. Miał tam swój mały pokój, o którym wiedział tylko on i Saphira. Komnata była bardzo skromna, znajdowało się tam jedno duże lustro, za pomocą którego kontaktował się ze światem zewnętrznym. Regularnie rozmawiał przez nie ze swym kuzynem Roranem i jego rodziną, z Nasuadą, królową Alagaesii oraz z krasnoludzkim królem, a jednocześnie przybranym bratem, Orikiem. Jednak, jak do tej pory, nigdy nie kontaktował się z elfami. Owszem, wiedział, jak im się powodzi, dzięki informacjom Orika i Nasuady, ale to nie było to samo.
   Teraz, po dwunastu latach stwierdził, że rany, które zostawiła w jego sercu Arya, zabliźniły się. Nie czuł już tej palącej tęsknoty. Nic do niej nie czuł. A przynajmniej miał taką nadzieję.
Drżącą ręką dotknął lustra i wyszeptał:
 - Draumr kópa...

7 komentarzy:

  1. Świetne! Na prawdę bardzo mi się podoba i ciszę się, że tak szybko napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam po szablon <3 Pinkbodace.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma za co <3 Ale wstaw go według instrukcji, będzie lepiej wyglądał <3 Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę świetne... buduje napięcie... :D. Ale mam nadzieję na szczęśliwe zakończenie, jakie ja szykuję na moim blogu (gdziejasteseragonie.blogspot.com). Potem będę pisać o ich córce :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Możesz wymienić utwory lecące w tle? Enya, Adrian VOn Ziegler, te znam, reszta nei bardzo :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być z tym trochę ciężko, ponieważ wzięłam je po prostu z YT. Jest jedna piosenka od Gaelic Earth, jedna Rachel Portman (soundtrack z filmu "Czekolada") a resztę znajdziesz na YouTube właśnie pod takimi nazwami, jakie pokazane są u góry.

      Mam nadzieję, że pomogłam :)

      Usuń
  6. Świetny, zainteresowałam się i będę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń


Jeśli komentujesz i coś Ci się nie podoba, to napisz dlaczego, dowiem się, jakie błędy popełniam i będę mogła się poprawić.

Nie hejtuj! Komentarze bezpodstawnie obrażające mnie lub któregoś z moich czytelników będą natychmiast usuwane!