Murthag wszedł do jadalni pół
godziny później. W nowym stroju wyglądał bardzo wytwornie, w ogóle nie
przypominał tego człowieka, który przyleciał tutaj przed godziną. Razem z
Eragonem zasiadł do długiego stołu,
który był już zaprojektowany na przyszłe uczty dla setek Jeźdźców. Młode
służące wniosły parujące potrawy i położyły je na nim. Czując, jak apetyczny
aromat dociera do jego nozdrzy, Murthag spytał z lekkim niepokojem:
- Czy możemy już zacząć?
- Tak, oczywiście. Po prostu chciałem, żebyś poznał moją uczennicę, Fristayę. Zwykle jest bardzo punktualna.
- No dobrze, parę minut mnie nie zbawi. Zaczekajmy na nią, jestem ciekaw, jaka jest pierwsza Jeźdźczyni Nowej Ery - Murthag nie musiał czekać długo, ponieważ już po chwili główne wrota do jadalni otworzyły się i stanęła w nich Fristaya. Miała przyspieszony oddech, zaróżowione policzki i włosy w lekkim nieładzie.
- Przepraszam za spóźnienie - wysapała - Dopiero dostałam informację o wcześniejszej godzinie obiadu.
- Nic nie szkodzi, to nie twoja wina - odparł Eragon - Fristayo, chciałbym ci kogoś przedstawić.
Murthag wstał z miejsca i ukłonił się lekko oszołomionej dziewczynie. Ta dygnęła, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w czarnowłosego mężczyznę.
- Oto Murthag, mój brat oraz Smoczy Jeździec- powiedział uśmiechnięty Eragon, widząc, jakie wrażenie robi jego starszy brat na młodej dziewczynie.
- Ten Murthag? Ten, który sprzeciwił się woli Galbatorixa, przyczyniając się do jego śmierci? Przecież to niemożliwe! Przecież on zginął, sam tak powiedziałeś, ebrithilu!
- Nigdy tak nie powiedziałem. Mówiłem tylko, że raczej wątpię, czy świat miałby go ponownie ujrzeć. To ty dopowiedziałaś sobie resztę. Oto przestroga dla ciebie: nie wolno mówić słów, co do których nie masz pewności, czy są prawdą. A teraz zasiądźmy do stołu.
Zawstydzona Fristaya usiadła, a zaraz po niej zrobili to także bracia. Cała trójka zaczęła konsumować posiłek w ciszy. Dziewczyna raz po raz zerkała z ciekawością na czarnowłosego mężczyznę, dopóki nie zauważyła, że on również się jej przygląda. Spłoszona, odwróciła wzrok, zasłoniła czerwoną teraz twarz włosami i wróciła do posiłku, nie patrząc już więcej na tajemniczego Jeźdźca. Dzięki temu Murthag mógł bez żadnej krępacji obserwować dziewczynę. Podobały mu się jej miękkie blond włosy, opadające gęstymi falami na plecy. Przerzucił wzrok na jej nagie, lekko opalone ramiona. Dziewczyna była szczupła, ale nie tak bardzo, jak elfie panny. W pewnym momencie Fristaya odrzuciła wszystkie włosy z oczu, Murthag zaczął więc studiować jej twarz. Nie miała delikatnych rysów i nie zachowywała się dystyngowanie, więc mężczyzna uznał, że nie pochodzi z żadnego królewskiego rodu. Patrząc na jej mięśnie, upewnił się w przekonaniu, że raczej większość życia spędziła na ciężkiej pracy.
W pewnym momencie Murthag z niepokojem dostrzegł, że twarz dziewczyny przybiera fioletowy odcień. Fristaya przyłożyła sobie rękę do gardła i zaczęła coraz ciężej oddychać. W końcu wycharczała:
- D-duszę... się!
Murthag od razu oprzytomniał i złapał dziewczynę w pasie, zanim ta zdążyła się osunąć z krzesła. Położył ją na ziemi, a następnie delikatnie przyłożył dłoń do jej szyi i przywołując magię, wymamrotał:
- Waise heill...
Po paru sekundach nerwowego oczekiwania dziewczyna zatrzepotała rzęsami. Jej oddech wrócił do normy, jednak dalej się nie budziła. Mężczyzna już zaczął się martwić, że źle dobrał słowa, na szczęście Fristaya otworzyła oczy i utkwiła w nim swoje niesamowicie niebieskie tęczówki. Murthag nie wiedział jak długo patrzyli na siebie, do porządku przywołał go dopiero głos Eragona:
- Czy wszystko w porządku?
- Tak, oczywiście. Musiałem uzdrowić Fristayę, teraz jestem trochę słabszy. I tyle - odparł Murthag, pomagając dziewczynie wstać. Spojrzał na Eragona, który spokojnie kończył swój posiłek. Zawrzał nagłym gniewem i, mimo że w ich towarzystwie była młoda dama, postanowił bratu wygarnąć, co sądzi o całej tej sytuacji.
- Jak mogłeś, Eragonie? Naprawdę, nie mogę uwierzyć, że Jeździec, który w czasie największej wojny Dawnej Ery chciał leczyć każdego nawet ceną własnego życia, który zabił Galbatorixa, a i tak brzydził się tego czynu, byłby zdolny do czegoś takiego! Gdyby mnie nie było, to co? Pozwoliłbyś tej dziewczynie umrzeć? - spytał, wskazując palcem Fristayę, która skuliła się momentalnie na krześle. Na twarzy wyryte miała poczucie winy, jakby cały ten wybuch Murthaga był jej winą.
- Słuchaj, Murthagu. To jest część jej szkolenia. Wiem - powiedział głośniej, zanim czarnowłosy zdążył zaprotestować - że ciebie szkolono inaczej. Musisz zrozumieć, że Fristaya musi uczyć się na swoich własnych błędach. Miała nauczyć się na dzisiaj zaklęcia wykrywającego trucizny w potrawach. Wiedziała, jakie mogą być tego konsekwencje. Poza tym, akurat offocolius* nie jest szczególnie trujący. Powoduje duszności, które trwają parę minut, następnie zatruta osoba zapada w kilkugodzinną śpiączkę. Oczywiście, w dużej ilości mógłby być bardzo szkodliwy... W każdym razie, nie musiałeś interweniować - Fristai nic by się nie stało. Niemniej należą ci się podziękowania za ten szlachetny czyn. - Eragon uśmiechnął się do dziewczyny - Wiem, że dopiero zaczęłaś poznawać tajniki magii, rozumiem cię. Mi też na początku nie było łatwo. Idź już do swojej komnaty i przygotuj się, ponieważ prawdopodobnie jutro czeka cię to samo.
Dziewczyna ukłoniła się i wyszła. Murthag patrzył przez chwilę za nią w zamyśleniu. Gniew całkowicie mu już przeszedł. Teraz rozumiał motywy kierujące Eragonem, choć nie do końca to popierał. Z drugiej strony on był traktowany przez Galbatorixa znacznie gorzej...
- Eragonie, czy tę truciznę podałeś tylko jej, czy ja również mam się spodziewać duszności? - zapytał z udawanym strachem. Po chwili obaj wybuchnęli głośnym śmiechem. Nie usłyszeli, że ktoś wchodzi do komnaty. Dopiero gdy gość głośno chrząknął zdali sobie sprawę z jego istnienia. Równocześnie spojrzeli na niego. Był elfem. Patrząc na jego dziwny tatuaż na lewej dłoni, Murthag domyślił się, że jest to Strażnik Granicy Du Weldenvarden. Nie wiedział tylko, czego przybysz może chcieć. Po przywitaniu się, elf zaczął mówić:
- Eragon-elda, musisz wrócić do Alagaesii. Nasza królowa, Arya Drottning, została zamordowana.
- Tak, oczywiście. Po prostu chciałem, żebyś poznał moją uczennicę, Fristayę. Zwykle jest bardzo punktualna.
- No dobrze, parę minut mnie nie zbawi. Zaczekajmy na nią, jestem ciekaw, jaka jest pierwsza Jeźdźczyni Nowej Ery - Murthag nie musiał czekać długo, ponieważ już po chwili główne wrota do jadalni otworzyły się i stanęła w nich Fristaya. Miała przyspieszony oddech, zaróżowione policzki i włosy w lekkim nieładzie.
- Przepraszam za spóźnienie - wysapała - Dopiero dostałam informację o wcześniejszej godzinie obiadu.
- Nic nie szkodzi, to nie twoja wina - odparł Eragon - Fristayo, chciałbym ci kogoś przedstawić.
Murthag wstał z miejsca i ukłonił się lekko oszołomionej dziewczynie. Ta dygnęła, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w czarnowłosego mężczyznę.
- Oto Murthag, mój brat oraz Smoczy Jeździec- powiedział uśmiechnięty Eragon, widząc, jakie wrażenie robi jego starszy brat na młodej dziewczynie.
- Ten Murthag? Ten, który sprzeciwił się woli Galbatorixa, przyczyniając się do jego śmierci? Przecież to niemożliwe! Przecież on zginął, sam tak powiedziałeś, ebrithilu!
- Nigdy tak nie powiedziałem. Mówiłem tylko, że raczej wątpię, czy świat miałby go ponownie ujrzeć. To ty dopowiedziałaś sobie resztę. Oto przestroga dla ciebie: nie wolno mówić słów, co do których nie masz pewności, czy są prawdą. A teraz zasiądźmy do stołu.
Zawstydzona Fristaya usiadła, a zaraz po niej zrobili to także bracia. Cała trójka zaczęła konsumować posiłek w ciszy. Dziewczyna raz po raz zerkała z ciekawością na czarnowłosego mężczyznę, dopóki nie zauważyła, że on również się jej przygląda. Spłoszona, odwróciła wzrok, zasłoniła czerwoną teraz twarz włosami i wróciła do posiłku, nie patrząc już więcej na tajemniczego Jeźdźca. Dzięki temu Murthag mógł bez żadnej krępacji obserwować dziewczynę. Podobały mu się jej miękkie blond włosy, opadające gęstymi falami na plecy. Przerzucił wzrok na jej nagie, lekko opalone ramiona. Dziewczyna była szczupła, ale nie tak bardzo, jak elfie panny. W pewnym momencie Fristaya odrzuciła wszystkie włosy z oczu, Murthag zaczął więc studiować jej twarz. Nie miała delikatnych rysów i nie zachowywała się dystyngowanie, więc mężczyzna uznał, że nie pochodzi z żadnego królewskiego rodu. Patrząc na jej mięśnie, upewnił się w przekonaniu, że raczej większość życia spędziła na ciężkiej pracy.
W pewnym momencie Murthag z niepokojem dostrzegł, że twarz dziewczyny przybiera fioletowy odcień. Fristaya przyłożyła sobie rękę do gardła i zaczęła coraz ciężej oddychać. W końcu wycharczała:
- D-duszę... się!
Murthag od razu oprzytomniał i złapał dziewczynę w pasie, zanim ta zdążyła się osunąć z krzesła. Położył ją na ziemi, a następnie delikatnie przyłożył dłoń do jej szyi i przywołując magię, wymamrotał:
- Waise heill...
Po paru sekundach nerwowego oczekiwania dziewczyna zatrzepotała rzęsami. Jej oddech wrócił do normy, jednak dalej się nie budziła. Mężczyzna już zaczął się martwić, że źle dobrał słowa, na szczęście Fristaya otworzyła oczy i utkwiła w nim swoje niesamowicie niebieskie tęczówki. Murthag nie wiedział jak długo patrzyli na siebie, do porządku przywołał go dopiero głos Eragona:
- Czy wszystko w porządku?
- Tak, oczywiście. Musiałem uzdrowić Fristayę, teraz jestem trochę słabszy. I tyle - odparł Murthag, pomagając dziewczynie wstać. Spojrzał na Eragona, który spokojnie kończył swój posiłek. Zawrzał nagłym gniewem i, mimo że w ich towarzystwie była młoda dama, postanowił bratu wygarnąć, co sądzi o całej tej sytuacji.
- Jak mogłeś, Eragonie? Naprawdę, nie mogę uwierzyć, że Jeździec, który w czasie największej wojny Dawnej Ery chciał leczyć każdego nawet ceną własnego życia, który zabił Galbatorixa, a i tak brzydził się tego czynu, byłby zdolny do czegoś takiego! Gdyby mnie nie było, to co? Pozwoliłbyś tej dziewczynie umrzeć? - spytał, wskazując palcem Fristayę, która skuliła się momentalnie na krześle. Na twarzy wyryte miała poczucie winy, jakby cały ten wybuch Murthaga był jej winą.
- Słuchaj, Murthagu. To jest część jej szkolenia. Wiem - powiedział głośniej, zanim czarnowłosy zdążył zaprotestować - że ciebie szkolono inaczej. Musisz zrozumieć, że Fristaya musi uczyć się na swoich własnych błędach. Miała nauczyć się na dzisiaj zaklęcia wykrywającego trucizny w potrawach. Wiedziała, jakie mogą być tego konsekwencje. Poza tym, akurat offocolius* nie jest szczególnie trujący. Powoduje duszności, które trwają parę minut, następnie zatruta osoba zapada w kilkugodzinną śpiączkę. Oczywiście, w dużej ilości mógłby być bardzo szkodliwy... W każdym razie, nie musiałeś interweniować - Fristai nic by się nie stało. Niemniej należą ci się podziękowania za ten szlachetny czyn. - Eragon uśmiechnął się do dziewczyny - Wiem, że dopiero zaczęłaś poznawać tajniki magii, rozumiem cię. Mi też na początku nie było łatwo. Idź już do swojej komnaty i przygotuj się, ponieważ prawdopodobnie jutro czeka cię to samo.
Dziewczyna ukłoniła się i wyszła. Murthag patrzył przez chwilę za nią w zamyśleniu. Gniew całkowicie mu już przeszedł. Teraz rozumiał motywy kierujące Eragonem, choć nie do końca to popierał. Z drugiej strony on był traktowany przez Galbatorixa znacznie gorzej...
- Eragonie, czy tę truciznę podałeś tylko jej, czy ja również mam się spodziewać duszności? - zapytał z udawanym strachem. Po chwili obaj wybuchnęli głośnym śmiechem. Nie usłyszeli, że ktoś wchodzi do komnaty. Dopiero gdy gość głośno chrząknął zdali sobie sprawę z jego istnienia. Równocześnie spojrzeli na niego. Był elfem. Patrząc na jego dziwny tatuaż na lewej dłoni, Murthag domyślił się, że jest to Strażnik Granicy Du Weldenvarden. Nie wiedział tylko, czego przybysz może chcieć. Po przywitaniu się, elf zaczął mówić:
- Eragon-elda, musisz wrócić do Alagaesii. Nasza królowa, Arya Drottning, została zamordowana.
*offocolius (łac. offoco - dusić) - roślina wymyślona przeze mnie. Jej liście w smaku i zapachu przypominają pietruszkę, jednak to właśnie one są trujące. Reszta rośliny nadaje się do spożycia.
~~~
~~~
Ten rozdział dedykuję Lirze, która jakoś zmobilizowała mnie do napisania tej notki. Dziękuję ci bardzo, kochana!
Przepraszam was, że tak długo nie dodawałam następnej notki. Dopadł mnie potężny leń i nie chciał za nic puścić. Na szczęście w ostatniej chwili go odpędziłam.
Jak to Arya? Jej, albo rozwijasz akcję w innym kierunku, niż się spodziewałam, albo to tylko wina strażnika, który coś przekręcił, albo takie ploty krążą po puszczy elfów.
OdpowiedzUsuńTroszkę nie pasuje mi, że Murtagh po dość łatwym zaklęciu wyczuł spadek energii. Waise heil wcale nie jest aż tak żmudnym zaklęciem, przynajmniej ja tak sądzę, ale tak też odczytywałam to w sadze.
Zgrabnie wymyślone to z offocoliusem, podoba mi się. Niech się dziewczyna uczy, nawet jeśli przebiega to w dość brutalny sposób.
Życzę Ci weny, bo sama dobrze wiem co znaczy leń. ;)
Jeśli chodzi o Murthaga, to powinnam to jakoś inaczej napisać, ale co tam. Chodziło mi tu raczej o to, żeby zabrzmiało to jak wymówka, że tyle to trwało, kapujesz?
UsuńOh my Good! Nie morduj Aryi! Nie możesz (znaczy... możesz bo to twoja opowieść, ale... NIE MOŻESZ JEJ ZABIĆ! xD)
OdpowiedzUsuńPoza tym... czyżbyś i Murtasiowi znalazła dziewczynę?
Ach wiem!!! Wiem dla czego Eraś dostał taką informację (No, że w sensie Arya zabita i tak dalej... :)). Bo tylko to mogłoby... albo dobra zachowam to dla siebie ^^
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOj, ten strażnik coś kręci :D
OdpowiedzUsuńNotka bardzo ciekawa i oby tak dalej :D
(Nie bądź sknera, pożycz trochę talentu :D )
Tamten komentarz skasowałam, bo ... był nie po polsku! :/
OdpowiedzUsuńTak ogółem to rozdział świetny, ale tak szczerze, to wolę jak piszesz oczami Eragona czy Aryi. A właśni! Łapy precz od tej kobiety! Błaaagaaam!! Nie zabojaj jej!!
PS. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Informacje znajdziesz na mojej stronie w zakładce o tym tytule :)
PS2. U mnie nowe rozdziały więc też zapraszam :)
Pisz szybko !!!!!!!!!
new-deal-2012.blogspot.com
Ha! Ten komentarz też jest nie po polsku :D
OdpowiedzUsuńAle nie chce mi się już go kasować :D
Kiedy kolejna notka??? xD... powinnaś z tego zrobić książkę. Jednym tchem jeszcze przyjemniej by się czytało ^^
OdpowiedzUsuńNo hej :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak długo musiałaś czekać na ten komentarz, ale pewnie sama wiesz jak to jest przed końcem semestru. Poprawki, nauczyciele pytają i trzeba się jakoś trzymać.
Z góry mówię, że wszystkie rozdziały przeczytałam, ale komentuje tylko ten, bo mam jeszcze trochę zaległości u innych.
Jak dla mnie jest trochę krótki, ale sama wiem jak to jest, jak chcemy coś dopisać, z nie mamy zielonego pojęcia co xd
Murthag ładnie się zachował, mimo, że to była tylko część szkolenia Frystai ( z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy w imionach). Eragon jest chyba ciutkę za bardzo opanowany ;) Fajną roślinę wymyśliłaś, ja nie wpadłabym, żeby utworzyć to od łacińskiej nazwy. Rozdział bardzo przyjemny czytaniu :)
Cóż, to ja się nie rozpisuje i mam nadzieje, że się nie gniewasz za tak długie czekanie ;)
Życzę weny i pozdrawiam ^^
Przepraszam za wszystkie literówki, ale pisze ze słownikiem i nie wiem jak go wyłączyć :)
UsuńO choinka!! Dedykacja ? Dla mnie? Wow! Haha! Dopiero teraz zauważyłam :) Ale musisz mi wybaczyć, bo wtedy ten tekst czytałam na informatyce i ciągnęło mnie do samej treści a nie do fioletowego koloru :) Gapa ze mnie :D
OdpowiedzUsuńA więc dziękuje i masz mi się tu zaraz zabrać do PISANIA KOLEJNEGO ROZDZIAŁU !!!!!
Wow ta dziewczyna zadziwiająco mi kogoś przypomina. Ciekawe kogo? W końcu jest piękną blondynką o niebieskich oczach. Naprawdę nie wiem, ale coś mi się wydaję że będzie ZAJEBISTA!!
OdpowiedzUsuńWzorowałam się na pewnej dziewczynie z mojej szkoły, może ją znasz ;)
UsuńSerio musiała być bardzo ładna
UsuńPrawie tygodniowe opóźnienie. Wybacz. A co do rozdziału. NIE POZWALAM! Nie pozwalam zabić Aryi, NIE! A rozdział jak zawsze genialny :D
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńWpadłam na Twoje opowiadanie całkiem przypadkiem i muszę stwierdzić, że mimo przeczytanej tylko tej notki, historia jest świetna. Bardzo dobrze się ją czyta, tym bardziej, że lubiłam te książki. Nie zostaje mi nic innego jak wrócić do początku i nadrobić zaległość, za którą się już zaraz biorę ^^ Jeżeli możesz powiadamiaj mnie o nowościach na:
[www.kilka-godzin-przed-switem.blogspot.com]
I muszę przyznać, że masz talent! Obmyślać takie opowiadanie to nie lada wyczyn! :)
Pozdrawiam serdecznie,
Liley
???? Kiedy NN ????
OdpowiedzUsuńNiestety, naprawdę nie mam pojęcia. Chwilowo nic nie piszę, bo postanowiłam najpierw napisać co najmniej 5 rozdziałów i dopiero wtedy publikować. Żeby NN były regularnie :)
UsuńJej.. Zaciekawiła mnie postać Fristayi. ^^ Ogółem notka jest świetna, wspaniale się ją czyta już nie mogę się doczekać następnych. Krótko mówiąc, jest genialnie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lyadenn Anárion
Kiedy następna notka? :-)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ale naprawdę nie mam pojęcia kiedy. Mam już ją nawet napisaną, jedyną przeszkodą jest teraz czas, a raczej jego brak. Raczej każdy z nas to zna, więc zrozumcie mnie i nie zabijajcie.
UsuńStill waiting ^^. Ogółem - Świetne notki ! Trzymaj tak dalej. Anonimowy fan.
OdpowiedzUsuńCzekam... I czekam... I się doczekać nie mogę ;c
OdpowiedzUsuńKobieto!!!!!!! Daj następny rozdział!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPiszesz wspaniale i obłędnie!!! Wszystkiego dopełnia cudna grafika. Po prostu mistrzostwo! Nie mogę się doczekać następnej notki ;D
OdpowiedzUsuńArya nie żyje... Trudno mi w to uwierzyć. A może jednak okaże się, że Arya żyje? To się zobaczy.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie opisałaś Fristaę. Mi się wydaje, czy Mutharg się w niej zakochuje? A może po prostu coś w niej go zaintrygowało... Czekam na kolejny i mam nadzieje, że Arya będzie żyła.
P.S.
Przyjęłam twoje zgłoszenie na Pisane z pasją, ale, aby dodać te bloga do katalogu, Pisane z pasją musi pojawić się w linkach. Jest to zawarte w punkcie 2. regulaminu zgłoszeń. Pewnie przeoczyłaś, albo zapomniałaś =D.
Szkoła się zaczęła, a rozdziału nie ma :(
OdpowiedzUsuńNiezły blog. Najlepszy jaki czytałam. Chociaż szczerze to to jedyny blog jaki czytam ;)
OdpowiedzUsuń